Edwarda Kisło - "KARTKI Z DZIENNIKA"...

KARTKI Z DZIENNIKA...

Pani Edwarda Kisło urodziła się Dolistowie (obecnie gm. Jaświły).
Pracę nauczycielską rozpoczęła po wojnie w Przytulance, a potem do emerytury (1973)
pracowała w Mońkach.
Wielokrotnie nagradzana i odznaczana za działalność zawodową i społeczną.
Od połowy lat 80 jest członkiem Nauczycielskiego Klubu Literackiego
przy Zarządzie Okręgu ZNP w Białymstoku.
JUŻ WKRÓTCE "SYBIRACZKA" - WSPOMNIENIA JADWIGI SOLIŃSKIEJ...

"Kartki z Dziennika - część 68"

Codzienne zapisy p. Edwardy zaczynają się 24 sierpnia 1939 r., a kończą w wigilię 1990 roku. 260 stron, miejscami bardzo szczegółowych i osobistych, zapisków spina trzy epoki klamrą wspomnień kobiety zawsze aktywnej - próbującej, wbrew wszelkim przeciwnościom, kształtować życie w sensowne formy.

3 listopada 1989 r.

Czytam Dzienniki M. Dąbrowskiej z 1949 roku. Pisze m.in.: "Zachód nie może nam przebaczyć, że musiał umierać za Gdańsk. W 1939 roku pragnieniem Zachodu było, by Polska oddała Niemcom Gdańsk i "korytarz" i żeby Niemcy ruszyły na Rosję. Prawdziwą chęcią Zachodu było zniszczenie Rosji i podzielenie się łupem rosyjskim"...
Pisarka ten temat szeroko rozwija i uzasadnia swoje racje. W innym dniu "Dziennika" po obejrzeniu filmu "Opactwo cystersów w Oliwie" pisze ciekawie, że tej zacieranej od wieków polskości trzeba zawsze szukać w kościołach i na cmentarzach.
Gorący patriotyzm pisarki, umiłowanie Ojczyzny podkreślane jest mocno w całej twórczości. Na otaczającą rzeczywistość ma swój własny pogląd. Surowo osądza niektóre ważne osobistości tamtych czasów, operując wyraźnie nazwiskami.

6 listopada 1989 r.
Byliśmy oboje z tatą dziś na grzybach z p. Mydlakami, mimo że to już listopad, są grzyby - podzielonki. Niedużo wprawdzie, ale są. Zebraliśmy trochę, więc dwa słoiki zamarynowałam i mieliśmy grzybową kolację. My i nasi na górze.
A w lesie... o każdej porze roku pięknie. Teraz jesienią ta cisza, jesienna spokojna cisza, też ma swój urok. Zapach wilgotnych mchów i grzybów zastąpił zapach kwitnących wiosną sosen.

8 listopada 1989 r.
Co roku małżeństwa obchodzą 50 - lecie ślubu. Uchwałą Rady Państwa zostają odznaczeni Medalem - "Za długoletnie Pożycie Małżeńskie". Ten zaszczyt spotkał i nas dzisiaj. Rocznica ślubu już była też 8, ale lutego. Nasze władze miasta zawsze tę uroczystość urządzają pod koniec roku kalendarzowego. W tym roku w naszym rejonie było tylko 10 par, które dożyły razem tak pięknego jubileuszu. W Domu Kultury zebrało się nas zaledwie 6 par.
Towarzyszą bliscy - dzieci, wnuki, przyjaciele. Przemówienia, życzenia, kwiaty. Daniszewska i Parciak - nasze poetki wygłosiły okolicznościowe piękne wiersze. Dzieci szkolne wystąpiły ze swoim programem słowno - muzycznym. Dekoracji dokonał naczelnik miasta i gminy. Skromna herbatka, własne wino i szampan, bo w kryzysie nie stać na więcej.
Spośród tych 6 par my mieliśmy najwięcej gości - Ninka z Tadkiem, Ania i Adaś oraz teściowie, a także Celinka. Byliśmy naprawdę wzruszeni wszyscy do łez. Ważne przeżycie. Tadek robił dużo zdjęć. Będzie pamiątka dzieciom.
W domu z tej okazji mieliśmy 8 lutego we właściwą datę ślubu dużo gości. Toasty, życzenia. Sto lat!... Sto lat!... Wspomnienia sprzed 50 laty, szumne wesele a wkrótce, bo w końcu sierpnia tegoż roku dramatyczna 6 - letnia rozłąka. Druga wojna światowa, niewola niemiecka, pogarda, cierpienia i poniżenia męża, a ja tu drżałam z niepewności, czy żyje, czy cały i zdrowy wróci.

10 listopada 1989 r.
Z okazji 71 rocznicy odzyskania niepodległości Polski Sympozjum Naukowe w Liceum Ogólnokształcącym. Młodzież z klasy maturalnej przygotowała cztery referaty i koreferaty, starannie opracowane i pięknie wygłoszone. Nasza Anetka rozwinęła przez siebie przygotowany temat- Rewolucja Październikowa a niepodległość Polski. Pierwszy jej publiczny występ. Wypadła wcale dobrze, mówiła spokojnie, dykcja bez zarzutu. W wystąpieniu uzasadnione fakty i wydarzenia, jakie miały miejsce w tym historycznym czasie.

11 listopada 1989 r.
Niedziela. Święto Narodowe. W naszym kościele uroczysta msza św. z udziałem zespołów młodzieżowych. Poczty sztandarowe wszystkich szkół, straży pożarnej i różnych organizacji ustawiły się przed ołtarzem. Młodzież przy dźwiękach gitar śpiewała pieśni religijne, patriotyczne i wojskowe. Proboszcz w kazaniu dużo miejsca poświęcił tej wielkiej Rocznicy. Ludziom, którzy ujęli stery władzy w swe ręce w odradzającym się Państwie Polskim, z J. Piłsudskim na czele. I zabrzmiało z głębi serc płynące "Boże coś Polskę".
Przez telewizję transmitowana też msza św. w Krzyżowej. Msza Pojednania narodów polskiego i niemieckiego- z przywódcami obu państw, kanclerzem Kholem z NRF i premierem Mazowieckim. Celebransami byli kapłani polscy i niemieccy. W jednym i drugim języku odprawiali modły wspólnie, przy jednym ołtarzu.
Po słowach - "Przekażcie sobie znak pokoju" - przyjazne uściski. Padli sobie w ramiona i szefowie państw, duchowni i świeccy. Pięknie. Czyżby naprawdę trzeba wymazać z pamięci utrwalone przez wieki porzekadło, że "Jak świat światem Niemiec Polakowi nigdy nie był bratem"?! - oby tak było, by sąsiedzi żyli ze sobą w zgodzie i miłości. No, nie tak dawno Kekkonen powiedział: Od sąsiadów nie stawmy wysokich parkanów, a otwierajmy szeroko przyjazne bramy.

15 listopada 1989 r.
W kongresie na Kapitolu w USA wystąpił nasz przewodniczący "Solidarności" - Lech Wałęsa. To przemówienie, jak sam Wałęsa określił "elektryka" z Gdańska - przerywane wielokrotnie rzęsistymi oklaskami- znamionowało męża stanu.
Mówił naprawdę bardzo mądrze, ogólnie, kulturalnie, nikomu nie ubliżając, nie obwiniając. Przepełniona po brzegi Izba Reprezentantów i Senatu oraz zaproszonych gości z ogromnym zainteresowaniem i uwagą słuchała, a po zakończeniu przemówienia, była długa i burzliwa owacja. Nasze środki masowego przekazu - radio i telewizja - obszernie relacjonowały przebieg tego wielkiej wagi historycznego wydarzenia.
No, nie wiem... latanie po świecie działaczy, przywódców naszych, gadania, przemówienia, a w kraju pogłębia się kryzys gospodarczy, marnotrawstwo, zwłaszcza produktów żywnościowych. Ceny zawrotne. Wielu obywateli nie stać na kupno wędliny po 25 tys. złotych za kilogram, a tony zepsutego mięsa idą na śmietnik.

cdn...
przeczytaj - cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 | cz. 4 | cz. 5 | cz. 6 | cz. 7 | cz. 8 | cz. 9 | cz. 10 | cz. 11 | cz. 12 | cz. 13 | cz. 14 | cz. 15 | cz. 16 | cz. 17 | cz. 18 | cz. 19 | cz. 20 | cz. 21 | cz. 22 | cz. 23 | cz. 24 | cz. 25 | cz. 26 | cz. 27 | cz. 28 | cz. 29 | cz. 30 | cz. 31| cz. 32 | cz. 33 | cz. 34 | cz. 35 | cz. 36 | cz. 37 | cz. 38 | cz. 39 | cz. 40 | cz. 41 | cz. 42 | cz. 43 | cz. 44 | cz. 45 | cz. 46 | cz. 47 | cz. 48 | cz. 49 | cz. 50 | cz. 51 | cz. 52 | cz. 53 | cz. 54 | cz. 55 | cz. 56 | cz. 57 | cz. 58 | cz. 59 | cz. 60 | cz. 61 | cz. 62 | cz. 63 | cz. 64 | cz. 65 | cz. 66 | cz. 67

"Kartki z dziennika 1939 - 1989" p. Edwardy Kisło wydał w 1996 roku Nauczycielski Klub Literacki w Białymstoku
przy finansowej pomocy UMiG w Mońkach, PU-PH "MONROL", PP-H "REVMOD" oraz Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej.