Edwarda Kisło - "KARTKI Z DZIENNIKA"...

KARTKI Z DZIENNIKA...

(7kB)
Pani Edwarda Kisło urodziła się Dolistowie (obecnie gm. Jaświły).
Pracę nauczycielską rozpoczęła po wojnie w Przytulance, a potem do emerytury (1973)
pracowała w Mońkach.
Wielokrotnie nagradzana i odznaczana za działalność zawodową i społeczną.
Od połowy lat 80 jest członkiem Nauczycielskiego Klubu Literackiego
przy Zarządzie Okręgu ZNP w Białymstoku.

"Kartki z Dziennika - część 40"

(6kB)
Codzienne zapisy p. Edwardy zaczynają się 24 sierpnia 1939 r., a kończą w wigilię 1990 roku. 260 stron, miejscami bardzo szczegółowych i osobistych, zapisków spina trzy epoki klamrą wspomnień kobiety zawsze aktywnej - próbującej, wbrew wszelkim przeciwnościom, kształtować życie w sensowne formy.

23 listopada 1983 r.

Prelekcja w PAX - ie. Temat "Białostocczyzna" w okresie międzywojennym ze szczególnym uwzględnieniem lat 30." Podział administracyjny, ugrupowania polityczne i społeczne, antysemityzm. Prelegent, młody człowiek, historyk, dobrze przygotował wystąpienie - z detalami, liczbami.
Aż dziw, ile w to włożył pracy. Jednak młodzi ludzie pracują uczciwie, dopóki ich starsi nie zepsują swoją bezdusznością i bezideowością. Nie można uogólniać, bo i wśród młodych i starszych są krańcowo różni. Jednak rozdzierać szat nie należy.

26 listopada 1983 r.
Andrzejki, andrzejki - tradycja. Hołdują jej i starzy, i młodzi. Zajechał Marek Słowikowski, ale szybko odjechał na andrzejki. Myśmy też nie darowali. Zebraliśmy się w lokalu PAX i bawiliśmy się wcale dobrze, chociaż bez dyskoteki. Niech tradycji stanie się zadość. Wieczorem jak zwykle mąż czyta ostatnią książkę "Pamiętniki" Jerzego Zawieyskiego. On czyta, a ja słucham. Wspaniała lektura.
Czytelnik styka się z wielkimi ludźmi, jakich już nie ma wśród żyjących: Kruczkowski, Rudnicki, Morawski, bp Klepacz, Słonimski, prymas Wyszyński i inni. Zdaje się, bardzo bliscy nam. Ich książki są chętnie czytane. W zadumie cofamy się wstecz. Ileż to i naszych bliskich i dalszych rówieśników odeszło na zawsze. Tych ze szkolnej ławki i tych z pracy nauczycielskiej. Oj, życie, życie... Takie krótkie, a ludzie o tak wiele zabiegają.

29 listopada 1983 r.
Przed chwilą wróciłam z zarządu miejsko - gminnego Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej. Oczywiście w zastępstwie męża, jest on w Białymstoku na jakimś posiedzeniu. Dużo mówiono o tej pomocy społecznej, o darach zza granicy i o ich rozdzielaniu. Niełatwe to zadanie.

1 grudnia 1983 r.
Źle sie dzisiaj czuję. A tu tak pięknie, słonecznie i mroźno na dworze, dobry czas na spacery. Nic z tego, muszę leżeć, nie mam siły. Słucham Chopina, leżąc na wersalce. Mąż cały dzień zbiera materiały do napisania sprawozdania z trzyletniej działalności PAX - u. Oj, te prace społeczne, jest ich stanowczo za dużo. Zabierają mu mnóstwo czasu.

3 grudnia 1983 r.
Walne Zebranie Sprawozdawczo- Wyborcze w naszym oddziale PAX. Przebiegało dość sprawnie. Mąż czytał opracowany przez siebie referat. Dobrze mu to wyszło. Mimo jego niechęci, nadal został przewodniczącym w naszym środowisku.

5 grudnia 1983 r.
Ciekawe spotkanie członkiń Ligi Kobiet Polskich z władzami miasta i województwa białostockiego w kawiarni "Fama". Pięknie przemawiał przewodniczący PRON - u, prof. dr hab. Boroń. Powiedział, że w tym ruchu zaangażowani są obywatele zatroskani o dobro kraju. Działają na zasadzie dialogu ze społeczeństwem. Padło też mądre zdanie: "Nasza życzliwość jest ludziom potrzebna i konieczna".
Wspomniał o naszych wadach narodowych - zły stosunek do własności społecznej, marnotrawstwo, wandalizm, chamstwo - zgroza!!! Zabrał też głos dr Panek. Następnie wywiązała się burzliwa dyskusja. Wypowiadały się: lekarka, sędzia, kurator, dyrektor i wiele innych. Problemów moc. Pasożytnictwo. Kontrola kontrolerów itd., itd.

6 grudnia 1983 r.
Akcja pomocy dla dzieci Indii trwa. Dziś mąż pojechał do Dolistowa i przygotował paczki na pocztę. Pomagała mu Genia i Czesia. Wysłali 17 paczek po 10 kg każda. Napracował się, wrócił całkowicie wyczerpany. Byłam trochę zła, że się tak eksploatuje i przemęcza, na dobre mu to nie wyjdzie. Praca społeczna. Ile można? Jutro znów o szóstej jedzie do Białegostoku w jakiejś tam sprawie społecznej.

3 stycznia 1984 r.
Mamy dzisiaj dwie solenizantki: Danka i Genia. U Danki jesteśmy z rana. Ledwieśmy wypili zdrowie solenizantki - telefon z domu. Dzwoni Ninka. Mamy gościa- ksiądz proboszcz z Dolistowa. Przerywamy więc naszą biesiadę i idziemy do domu. Trzeba składać i wysyłać paczki do Indii, gdyż ofiarni parafianie w Dolistowie dostarczyli dużo darów w ciuchach i lekach.
Mąż po niedzieli pojedzie tam i dokona wysyłki. Ożywiona dyskusja z księdzem na temat polityki, wyborów do rad narodowych trwała parę godzin. Zdania są i zbieżne, i podzielone. Dużo racji, dużo za i przeciw.

12 stycznia 1984 r.
Mąż w Dolistowie przygotowuje te paczki. Pomaga mu Genia i Celina. Wrócił wieczorem zmęczony niesamowicie. Spakowali i wysłali 16 paczek po 10 kg. Już czasem nie wytrzymuję i kłócę się za to jego przesadne społecznikostwo. Ile można pracować społecznie?! Wszystko jest dobre, ale w granicach normy. A ma tych funkcji bez liku.

cdn...
przeczytaj - cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 | cz. 4 | cz. 5 | cz. 6 | cz. 7 | cz. 8 | cz. 9 | cz. 10 | cz. 11 | cz. 12 | cz. 13 | cz. 14 | cz. 15 | cz. 16 | cz. 17 | cz. 18 | cz. 19 | cz. 20 | cz. 21 | cz. 22 | cz. 23 | cz. 24 | cz. 25 | cz. 26 | cz. 27 | cz. 28 | cz. 29 | cz. 30 | cz. 31| cz. 32 | cz. 33 | cz. 34 | cz. 35 | cz. 36 | cz. 37 | cz. 38 | cz. 39
(6kB)
"Kartki z dziennika 1939 - 1989" p. Edwardy Kisło wydał w 1996 roku Nauczycielski Klub Literacki w Białymstoku
przy finansowej pomocy UMiG w Mońkach, PU-PH "MONROL", PP-H "REVMOD" oraz Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej.