KARTKI Z DZIENNIKA...

(7kB)
Pani Edwarda Kisło urodziła się Dolistowie (obecnie gm. Jaświły).
Pracę nauczycielską rozpoczęła po wojnie w Przytulance, a potem do emerytury (1973)
pracowała w Mońkach.
Wielokrotnie nagradzana i odznaczana za działalność zawodową i społeczną.
Od połowy lat 80 jest członkiem Nauczycielskiego Klubu Literackiego
przy Zarządzie Okręgu ZNP w Białymstoku.

"Kartki z Dziennika - część 4."

(6kB)
Codzienne zapisy p. Edwardy zaczynają się 24 sierpnia 1939 r., a kończą w wigilię 1990 roku. 260 stron, miejscami bardzo szczegółowych i osobistych, zapisków spina trzy epoki klamrą wspomnień kobiety zawsze aktywnej - próbującej, wbrew wszelkim przeciwnościom, kształtować życie w sensowne formy.

19 listopada 1944
Pamiętny, tragiczny dzień. Stało się to, czegośmy się tak bardzo bali, ale i czegośmy sie spodziewali.
Ewakuowali nas, "wybrosili" i to tak nagle, że nie zdążyliśmy zabrać nawet najpotrzebniejszych rzeczy. Ja jednak jakoś zdążyłam uciec i schować się w słomę.
Zmarzłam do szpiku. Gdy wojsko odeszło dalej - wróciłam. Nie poznałam swego domu. Boże! Co widzę? - wszystko do góry nogami. Co mogli, zabrali, okradli doszczętnie.
Genia była ukryta w domu. Widząc, co się dzieje, nie mogąc patrzeć, jak ci "oswobodziciele" gospodarzą - wyszła.
Aresztowali ją. Co najważniejsze dla mnie - zrabowali i zniszczyli mój pamiętnik, jedyny powiernik moich myśli.
Tam były ważne notatki. Ach! Tej straty nie mogę odżałować. Ile trzeba było przeżyć strachu, ile ukrywania się tygodniami - na darmo.
Mama była chora. Leżała w łóżku. My z Genią wkradałyśmy się do domu - aż tu idą "wybraszać", więc my prędko pod łóżko.
- "Bolnaja? Kuda wsie?".
- Nie wiem - mówi mama. I tak przez parę tygodni.

25 listopad 1944
Po ostatecznym wypędzeniu z wioski zatrzymaliśmy się u dalekich krewnych w Mocieszach.
Tam też są wysiedleńcy. Głód, brud i wszy. Uprać nie ma gdzie i czym. Ani mydła, ani proszku. Zaparza się popiół drzewny wrzącą wodą i w tym tzw. ługu pierze się. Do domu, do swojej wsi wkradało się nocą, by "złapać" trochę zboża i ziemniaków z piwnicy, póki jeszcze wojsko wszystkiego nie zabrało.
Sąsiadów już nie spotykaliśmy. Tylko wojsko rozlokowało się po domach. Powybijane okna, drzwi - cały, wielki bałagan, zniszczenie.
Kuferki, załadowane przedtem co wartościowszymi rzeczami, zakopaliśmy wcześniej do ziemi. Czy się uchowają? Nie wiadomo.

24 grudnia 1944
Wigilia Bożego Narodzenia w Mocieszach, ale dochodza słuchy, że będą dalej odpędzać ludność od linii frontu.
Niezdolna nawet jestem zebrać myśli, by zanotować, co my przeżywamy. Jakieś odrętwienie, bezwład, ostatnie wydarzenia w głaz człowieka zmieniają.
W wyobraźni widze dom rodzinny, kolacje wigilijną, opłatek, choinkę, świeczki, zimne ognie.
I donośne, zaintonowane przez ojca - "Bóg się rodzi...", "Z narodzenia Pana..." śpiewane pełną piersią.
Twarze uśmiechnięte, świeczki cicho płoną, mrugają wesoło, bezbrzeżnie miły, uroczysty nastrój.
Dzisiaj za takie chwile oddałabym wszystkie skarby swiata. Niestety - to ciche szczęście, ten błogi spokój wyrwała nam przekleta wojna. Czy aby nie na zawsze?
Nie daj Boże. Nie ma żadnych widoków, żadnej nadziei na lepsze jutro. Boże! jakich żeśmy czasów doczekali.
A gdzie Wacek?... Co on w tej chwili robi?... Wyobrażam sobie, jak mu ciężko. Nie ma żadnej wiadomości o nas, o mnie. On taki sam i znosi straszną poniewierkę od tych przeklętych nadludzi.

6 styczeń 1945
Wypędzają ludność dalej od frontu. Już jesteśmy w Jatwiezi Nowej - ewakuacja, nowa przeprowadzka, nowa kwatera. Ach! Boże mój... Co za włóczęga, co za tułaczka, cygańskie życie... Ci ludzie współczują nam, spotykają dość ciepło, serdecznie, sami tez nie widzą, co ich jutro czeka. Nikt nic nie wie.

23 stycznia 1945
Czy to prawda?... Co za radość! podobno tam u nas wojsko rusza naprzód. Front posuwa się na zachód. Czyli gonią Niemców! Nareszcie! I tak prawie pół roku kamieniem wszystko stało. Oby to nie była plotka.

25 styczeń 1945
Nareszcie, nareszcie! Dzięki ci Boże! Możemy z tułaczki wracać do domu. Pręciutko cały nasz dobytek ładujemy na furmankę i odjeżdżamy z Jatwiezi, żegnając swych gospodarzy, serdecznie im dziękując za gościnę. Do domu! do domu!

cdn...
przeczytaj - cz. I | cz. II | cz. III
(6kB)
"Kartki z dziennika 1939 - 1989" p. Edwardy Kisło wydał w 1996 roku Nauczycielski Klub Literacki w Białymstoku.