Edwarda Kisło - "KARTKI Z DZIENNIKA"...

KARTKI Z DZIENNIKA...

Pani Edwarda Kisło urodziła się Dolistowie (obecnie gm. Jaświły).
Pracę nauczycielską rozpoczęła po wojnie w Przytulance, a potem do emerytury (1973)
pracowała w Mońkach.
Wielokrotnie nagradzana i odznaczana za działalność zawodową i społeczną.
Od połowy lat 80 jest członkiem Nauczycielskiego Klubu Literackiego
przy Zarządzie Okręgu ZNP w Białymstoku.
JUŻ WKRÓTCE "SYBIRACZKA" - WSPOMNIENIA JADWIGI SOLIŃSKIEJ...

"Kartki z Dziennika - część 59"

Codzienne zapisy p. Edwardy zaczynają się 24 sierpnia 1939 r., a kończą w wigilię 1990 roku. 260 stron, miejscami bardzo szczegółowych i osobistych, zapisków spina trzy epoki klamrą wspomnień kobiety zawsze aktywnej - próbującej, wbrew wszelkim przeciwnościom, kształtować życie w sensowne formy.

7 lutego 1988 r.

Świnoujście. Niedziela. Przecudna słoneczna pogoda. Spacerkiem do kościoła. Wracamy powolutku, pławiąc się w słońcu. Mnóstwo spacerowiczów po ulicach. Spotykamy grupy żołnierzy radzieckich, szyk i elegancja, dobrze skrojone płaszcze i garnitury błyszczą świeżością. Są i nasi marynarze, odświętnie wystrojeni młodzi chłopcy. Aż miło. Spotykamy też młode małżeństwa ze szczebioczącymi dziećmi.
Po obiedzie wybieramy się do miasta na ul. Mazowiecką do znajomych naszych znajomych. Mimo że kursują autobusy, mąż "fundnął" przejazd "taxi". No, za przyjemność trzeba płacić, 7 minut jazdy - 450 zł. I tu pech. Nie zastaliśmy znajomych w domu. Drzwi zamknięte. Wróciliśmy z niczym.
Godzina 16. Suniemy nad morze. Wszędzie są tłumy. Niezliczone grupy młodzieży szkolnej, gdyż to ferie zimowe, i dorosłych, i staruszków. A któżby przy takiej pięknej pogodzie siedział w domu. Morze ciche, spokojne, powierzchnia lekko pomarszczona, fale, pluszcząc łagodnie, liżą brzegi plaży. Łabędzie, jakby oswojone, czekają na kąski chleba od spacerowiczów, mewy, przekrzykując się nawzajem, krążąc wokół nad głowami, też czatują na swoje porcje. Lutowe słońce przygrzewa mocno.

24 lutego 1988 r.
W cyklu "Autoportrety literackie" bohaterką dzisiejszej imprezy była Melania Burzyńska, nasza poetka z Jaświł. Zaprosiła nas Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Białymstoku. Chętnie wybraliśmy się na to spotkanie, bowiem Melania, to nasza serdeczna przyjaciółka. Jej sukcesy cieszą nas.
Wspaniała impreza. Duża sala wypełniona do ostatniego miejsca. Zainteresowanie żywe. Program urozmaicony. Biografia poetki, zdjęcia na ekranie. Czytane urywki prozy - "Szara przędza". Młody aktor przy akompaniamencie muzyki zaśpiewał kilka piosenek do słów Meli - "Gdybyś ty wietrze" i inne. Sama pisarka dużo mówiła o sobie i swej twórczości, swobodnie i z humorem. Oklaski! Zaśpiewała wraz z Jadzią Nieścier dwie piosenki. Własne słowa i melodia. Całość imprezy prowadził Jan Leończuk, członek Zarządu Wojewódzkiego Domu Kultury i pisarz.
Meluchna osiągnęła należny jej hołd i uznanie.

8 marca 1988 r.
Mam aż cztery zaproszenia na spotkania z okazji Dnia Kobiet, z LKP, Spółdzielni Mieszkaniowej, Domu Kultury i ze szkoły nr 1, gdzie przez 15 lat pracowałam. O godzinie 13 spotkanie w Domu Kultury. Są kobiety z miasta i sąsiednich wiosek, zespół ludowy z Przytulanki. Życzenia okolicznościowe od władz miejscowych. Młodzież szkolna przygotowała program rozrywkowy, były i wiersze, i piosenki, i muzyka. Rozśpiewała się też cała sala, dopisały humory.
Na godzinę 16 idę z Jaśką i Wandą do szkoły na tę samą uroczystość. Tam dość przyjemnie i wesoło. Zostałyśmy obdarowane kwiatami i czekoladkami produkcji chińskiej. A czekolada obecnie to luksus. Miałam świetny humor. Dziękowałam dyrekcji szkoły w imieniu emerytek oraz kolegom - dżentelmenom, którzy usługiwali wszystkim paniom. Wypadło to dowcipnie. Powiedziałam: "Dziękuję za wszystko i proszę o jeszcze". Co się wszystkim niezmiernie podobało.

12 marca 1988 r.
Bardzo przyjemne dwudniowe spotkanie członków Nauczycielskiego Klubu Literackiego w Hajnówce. Zakwaterowanie i obrady w Domu Nauczyciela. Wyjechaliśmy o 6.30 z Moniek do Białegostoku pociągiem. Do Hajnówki dotarliśmy o 9.30 PKS - em. Białostoczanie zaś jechali późniejszym PKS-em. Był wypadek, zderzenie się z samochodem osobowym. Niezbyt groźne w skutkach, ale było parę godzin opóźnienia.
Po obiedzie i dwugodzinnych obradach wspaniały kulig. Prastare, dostojne puszczańskie dęby, sosny, świerki dumnie a mocno stoją, nurzając swe czoła hen, chyba w chmurach. Tak wspaniały drzewostan tylko tu w Puszczy Białowieskiej się spotyka. Cisza, uroczysta cisza. Nieruchomo stoją te prawdziwe pomniki przyrody, tylko dzwoneczki u naszych sań dzwonią dzyń, dzyń. Echo niesie w dal te rzewne dźwięki.
Zatrzymujemy się na niewielkiej polanie. Tam przygotowane ognisko, zapalamy. Dym snuje się, dobry bigos smakuje, kiełbaski na rożnach przypiekane, pachnące, z apetytem znikają w ustach, popijane tym i owym według uznania. Słowem miło i wesoło, trzask ogniska, iskry lecą w górę. Piosenki - "Płonie ognisko i szumią knieje" i przeróżne inne chóralne i solo - wytwarzają wyjątkowy nastrój. Wokół ośnieżony las i my...

5 kwietnia 1988 r.
Wiosna jakaś niemrawa i nieśmiało się do nas zbliża. Nie wykonuje planu w terminie. Coś się tam też pogmatwało. Pory roku nie zdyscyplinowane. A może to w myśl przysłowia- "Kwiecień- plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata"? Już się trochę ociepliło, wyjrzało słoneczko i znów obfite opady śniegu, a w nocy mróz. W cieniu jeszcze leżą płaty brudnego śniegu.
W naszym frontowym ogródku wprawdzie pięknie kwitną przebiśniegi i krokusy powolutku rozchylają złote kielichy. Dzieci szkolne ze swymi wychowawczyniami przychodzą witać pierwsze zwiastuny wiosny. Gwarno i rojno przed domem, najprzyjemniejsze są grupki przedszkolaków. Mąż już starannie powygrabiał cały ogródek ozdobny, spulchnił rabaty, wszędzie świeżutko i czysto. Krzewy i drzewa poprzycinane, prześwietlone, uporządkowane.

15 kwietnia 1988 r.
Miesiąc Pamięci Narodowej. Z tej okazji wystąpiłam na estradzie Domu Kultury. Zaśpiewałam kilka dawnych patriotycznych pieśni: "Święta miłości kochanej Ojczyzny", "O polski kraju święty", "Cześć polskiej ziemi, cześć". Pieśni z naszego dzieciństwa, jeszcze ze szkoły powszechnej.
Mąż zaś w kilku zdaniach opowiedział swoje przeżycia z koszmarnych lat niewoli niemieckiej. Przeżył tam w ciągu 6 lat dość poniewierki, pechowych ucieczek, wyczerpującej pracy, poniżania godności człowieka, pobytu w obozach karnych, w więzieniu i w szpitalach. Upokorzeń i pogardy od tych "nadludzi" opisać się nie da. Wrócił - ranny podczas nalotów - o dwóch kulach. Strzęp człowieka.

cdn...
przeczytaj - cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 | cz. 4 | cz. 5 | cz. 6 | cz. 7 | cz. 8 | cz. 9 | cz. 10 | cz. 11 | cz. 12 | cz. 13 | cz. 14 | cz. 15 | cz. 16 | cz. 17 | cz. 18 | cz. 19 | cz. 20 | cz. 21 | cz. 22 | cz. 23 | cz. 24 | cz. 25 | cz. 26 | cz. 27 | cz. 28 | cz. 29 | cz. 30 | cz. 31| cz. 32 | cz. 33 | cz. 34 | cz. 35 | cz. 36 | cz. 37 | cz. 38 | cz. 39 | cz. 40 | cz. 41 | cz. 42 | cz. 43 | cz. 44 | cz. 45 | cz. 46 | cz. 47 | cz. 48 | cz. 49 | cz. 50 | cz. 51 | cz. 52 | cz. 53 | cz. 54 | cz. 55 | cz. 56 | cz. 57 | cz. 58

"Kartki z dziennika 1939 - 1989" p. Edwardy Kisło wydał w 1996 roku Nauczycielski Klub Literacki w Białymstoku
przy finansowej pomocy UMiG w Mońkach, PU-PH "MONROL", PP-H "REVMOD" oraz Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej.