Edwarda Kisło - "KARTKI Z DZIENNIKA"...

KARTKI Z DZIENNIKA...

(7kB)
Pani Edwarda Kisło urodziła się Dolistowie (obecnie gm. Jaświły).
Pracę nauczycielską rozpoczęła po wojnie w Przytulance, a potem do emerytury (1973)
pracowała w Mońkach.
Wielokrotnie nagradzana i odznaczana za działalność zawodową i społeczną.
Od połowy lat 80 jest członkiem Nauczycielskiego Klubu Literackiego
przy Zarządzie Okręgu ZNP w Białymstoku.

"Kartki z Dziennika - część 51"

(6kB)
Codzienne zapisy p. Edwardy zaczynają się 24 sierpnia 1939 r., a kończą w wigilię 1990 roku. 260 stron, miejscami bardzo szczegółowych i osobistych, zapisków spina trzy epoki klamrą wspomnień kobiety zawsze aktywnej - próbującej, wbrew wszelkim przeciwnościom, kształtować życie w sensowne formy.

8 marca 1986 r.

Dzień Kobiet. Przy naszym stoliku są dwa małżeństwa. Nasi panowie jak prawdziwi dżentelmeni składali nam życzenia z tej okazji. A więc kwiaty i słodycze. Na wszystkich stolikach też pojawiły się kwiaty. Aż miło popatrzeć, taka wiosna w stołówce. Po kolacji wieczorek taneczny i pożegnalny, jutro bowiem rozjeżdżamy się. Koniec tego dobrego.

28 kwietnia 1986 r.
Przy pięknej pogodzie, przy temperaturze 28 stopni, cały dzień na trawniczku już mocno zielonym. Są goście. Pani Czumowa z dziećmi, pani Ania, pani dr Biedrzycka ze swym malutkim Karolkiem, chrześniaczkiem Ninki. Wszyscy cieszymy się wiosenną pogodą. Aż tu nagle komunikat ostrzegawczy nadany przez radio. Awaria w elektrowni atomowej gdzieś na Ukrainie.
Ogromna chmura radioaktywnego jodu o silnym stężeniu nasuwa się na północno - wschodnią część Polski, zatruwając i skażając atmosferę. Służba zdrowia natychmiast rozpoczęła zapobiegawczą akcję szczepienia dzieci i młodzieży do lat 16 oraz zabroniła spożywać mleko od krów karmionych paszą zieloną. Mleko natychmiast znikło z półek sklepowych. Nie wolno też jeść żadnych nowalijek, szczypiorku i sałaty z gruntu.

1 maja 1986 r.
Nie byliśmy na pochodzie pierwszomajowym. Oglądaliśmy w telewizji tę uroczystość w Warszawie i migawki z innych miast Polski i z zagranicy. Awaria w czarnobylskiej elektrowni atomowej spowodowała panikę nie tylko u nas, ale i w całej Europie zachodniej. Nasze radio i telewizja nawołują do spokoju i opanowania. Eksperci wyjaśniają, że skażenia nie są aż tak groźne, ale strach i plotka szerzą się z zawrotną szybkością. Ludzie wyolbrzymiają. Zresztą nie wiem... Ja jak zwykle nie przejmuję się.

21 maja 1986 r.
Śmierć w maju ma żniwo. Zmarł nasz sąsiad, Olchanowski. Wczoraj nasz przyjaciel Komarnicki. Przedwczoraj Burzyński - mąż Meli. Wszyscy staruszkowie - osiemdziesięciolatki.

26 maja 1986 r.
Mamy dziś w Warszawie, w kościele na Woli, spotkanie na temat "Ład społeczny w narodzie w nauczaniu kard. Stefana Wyszyńskiego". Prelegent cytował bardzo mądre zdania kardynała, a rozpoczął od słów papieża "Nikt nie jest bez winy". Tak rzeczywiście jest. Winimy zawsze kogoś za wszystko zło, jakie rozpanoszyło się w narodzie. Zdanie z kazania śp. prymasa: "Koniecznie potrzebny jest moralny rachunek sumienia". Należy wypowiedzieć walkę ogromnym wadom narodowym - mówi prelegen - jak pijaństwo, narkomania, nieróbstwo, marnotrawstwo, kradzież, brakoróbstwo.
Koniecznie należy wypracować postawę moralną wszystkich obywateli. Zlikwidować doszczętnie wszelkie zło. Potrzebna jest życzliwość i szczera współpraca wierzących z niewierzącymi. Zacząć odnowę człowieka, ale od siebie. Jesteśmy niby silni w wierze, ale słabi w siłach. Pełno u nas błota i śmieci, całkowity bezład moralny. Nawołuje prymas w swym kazaniu do podniesienia własnej moralności: "Nie bić się w cudze piersi, a we własne". Odpowiedzialność musi być kolektywna. Znów mówi: "Najważniejsze sumienie obywatelskie, narodowe".
Następnie zabrał głos ks. prałat Uszyński, przyjaciel prymasa. Obszernie opowiadał - jako naoczny świadek - o ogromnej trosce tego wielkiego człowieka o cały naród i nasz kraj.

6 czerwca 1986 r.
Znów pogrzeb. Zmarł dziś w wieku 50 lat po długiej i ciężkiej chorobie nasz sąsiad, Wojtach. Na pogrzebie była jego 93 - letnia matka, która w ciągu swego tak długiego życia nigdy nie była u lekarza. A w jakiej jest formie, jaką ma kondycję! Na pogrzeb syna przeszła 14 kilometrów z domu z Guzów pieszo. Nie chciała korzystać z żadnego pojazdu. Trud podróży ofiarowała za spokój duszy zmarłego. Naprawdę zdumiewające.

24 czerwca 1986 r.
Już od kilku dni z rzędu mamy spotkania imieninowe: Alicji, Wandy, Janiny Sokołow. Wszędzie pięknie i dość wystawnie. Do i od Jasi, idąc rozkoszowaliśmy się pięknem zielonych o tej porze roku pól. Żyto już szarzeje, pachnie chlebem, ciężkie kłosy pochylają się za podmuchem wiatru, falujące łany cieszą oczy. Jeszcze nie wszystkie imieniny. W sobotę Pawła, a w niedzielę Leona. Oj, przesada, przesada.

11 lipca 1986 r.
Czarnobyl jeszcze w centrum zainteresowania. Chyba ogromna przesada. Czyżby to mogła być prawda, jak głoszą pogłoski, że skażenie będzie groźne przez 40 lat!... Wszystkie płody rolne ponoć są skażone... Nie wolno jeść zwłaszcza czarnej porzeczki i czarnych jagód. My jemy wszystko od nowalijek począwszy i jeszcze żyjemy. Żadnych zmian w organizmie nie odczuwamy. Jeśli, jak głosi fama, nic nie można jeść, to co w końcu można!... Skąd brać pożywienie?! W końcu nie wiem. Zresztą mało wiem na ten temat.

29 lipca 1986 r.
Jesteśmy na Okęciu. Wsiadamy do samolotu i lecimy samolotem Węgierskich Linii Lotniczych do Leningradu. Odrzutowiec szybko niesie. W samolocie smaczne posiłki i lądujemy w Leningradzie. Zakwaterowanie w nowoczesnym luksusowym hotelu "Pulkowskaja". Zwiedzamy z przewodniczką tę piękną Wenecję Północy. Mosty, mostki na rzekach i rzeczkach, w których przeglądają się olbrzymie budowle potęgi carów, pieczołowicie odrestaurowane po zniszczeniach wojennych. Miasto - bohater. Już zlikwidowano zadane mu przez najeźdźców hitlerowskich rany. Z trzech milionów mieszkańców ocalało dwa miliony. Dziś miasto liczy już 5,5 miliona i tętni spokojnym życiem.
Zwiedzamy, choć w minimalnym stopniu, Ermitaż. Małą mieliśmy nadzieję, że uda się nam to, gdyż przed wejściem są kilometrowe kolejki. Jednak nasza pilotka jakoś innym wejściem, wyprosiwszy pozwolenie, udostępniła nam osiągnięcie tej przyjemności. Po raz drugi powtarzam "w minimalnym stopniu", gdyż ten przybytek kultury liczy 400 sal malarstwa i rzeźby, arcydzieł wielu wieków sztuki światowej. Zbiory kolekcjonowano od 1760 r. Zapoczątkowała je Katarzyna II. Dziś zwiedzanie tego jednego z najzasobniejszych muzeów świata wymaga pokonania trasy 22 kilometrów. Ogólna liczba eksponatów Ermitażu przekracza 2,5 miliona. 15000 obrazów, 12000 rzeźby i 600000 grafik.
Pomieszczenia w salach Pałacu Zimowego są nad wyraz bogate. Złoto, złoto, kryształy, ogromne żyrandole, plafony, płaskorzeźby wykonywane przez najlepszych mistrzów włoskich, francuskich, holenderskich. Nie, tego opisać się nie da. Widzieć chociaż tyle, co my. To muzeum świetnością oraz bogactwem wnętrz i eksponatów nie ustępuje watykańskiemu.
Po kolacji, w naszym hotelu, w arystokratycznie urządzonej sali teatralnej oglądaliśmy występy folklorystyczne. Siarczyste tańce, śpiewy melodyjne po słowiańsku. Przygrywała orkiestra na instrumentach smyczkowych, szarpanych, klawiszowych i dmuchanych. Trzaskały aparaty fotograficzne, błyskały flesze. Szkoci w kraciastych spódniczkach nagrywali na wideo. Słowem szał. Niezapomniane wrażenia.

cdn...
przeczytaj - cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 | cz. 4 | cz. 5 | cz. 6 | cz. 7 | cz. 8 | cz. 9 | cz. 10 | cz. 11 | cz. 12 | cz. 13 | cz. 14 | cz. 15 | cz. 16 | cz. 17 | cz. 18 | cz. 19 | cz. 20 | cz. 21 | cz. 22 | cz. 23 | cz. 24 | cz. 25 | cz. 26 | cz. 27 | cz. 28 | cz. 29 | cz. 30 | cz. 31| cz. 32 | cz. 33 | cz. 34 | cz. 35 | cz. 36 | cz. 37 | cz. 38 | cz. 39 | cz. 40 | cz. 41 | cz. 42 | cz. 43 | cz. 44 | cz. 45 | cz. 46 | cz. 47 | cz. 48 | cz. 49 | cz. 50
(6kB)
"Kartki z dziennika 1939 - 1989" p. Edwardy Kisło wydał w 1996 roku Nauczycielski Klub Literacki w Białymstoku
przy finansowej pomocy UMiG w Mońkach, PU-PH "MONROL", PP-H "REVMOD" oraz Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej.