KARTKI Z DZIENNIKA...

(7kB)
Pani Edwarda Kisło urodziła się Dolistowie (obecnie gm. Jaświły).
Pracę nauczycielską rozpoczęła po wojnie w Przytulance, a potem do emerytury (1973)
pracowała w Mońkach.
Wielokrotnie nagradzana i odznaczana za działalność zawodową i społeczną.
Od połowy lat 80 jest członkiem Nauczycielskiego Klubu Literackiego
przy Zarządzie Okręgu ZNP w Białymstoku.

"Kartki z Dziennika - część 14"

(6kB)
Codzienne zapisy p. Edwardy zaczynają się 24 sierpnia 1939 r., a kończą w wigilię 1990 roku. 260 stron, miejscami bardzo szczegółowych i osobistych, zapisków spina trzy epoki klamrą wspomnień kobiety zawsze aktywnej - próbującej, wbrew wszelkim przeciwnościom, kształtować życie w sensowne formy.

5 października 1966
Niedziela. Pogodny poranek skusił męża do lasu. Grzybobranie udane, są różne piękne grzybki. Przyniósł sporo.
Ponieważ jest niedziela, więc kościół, potem prędko obiad i zabieramy się do przebierania, porządkowania tychże grzybów. Borowiki do słoików, trzeba zamarynować na zimę. Podgrzybki do suszenia, a takie różne gąski, maślaczki na zaraz. Roboty na całe popołudnie. Pracujemy na podwórzu, na ławeczce przy stoliku. Jest cicho, ciepło, sennie, jesiennie. Przyjemny relaks.

5 lipiec 1967
Mąż każdą wolną chwilę poświęca pracy w ogrodzie. Strzyże trawniki przycina żywopłoty, pielęgnuje klomby i rabaty kwiatowe, na których czerwienią się szałwie, złote aksamitki. Najpiękniej prezentują się przepyszne róże, krzaczaste, pienne, wielkokwiatowe w różnych kolorach, roznosząc przemiły zapach.
Ostatnio zbudował jeszcze basen z wodotryskiem. Tu przyjemnie odpoczywa się, ciesząc oczy pięknem przyrody przy szumie fontanny orzeźwiającej lipcowy skwar. Mamy dużo przyjaciół, którzy nas w piękne popołudnia chętnie odwiedzają. Gawędzimy przy stoliczku, popijając herbatkę i częstując się malinami, z własnego ogrodu. Są lepsze niż ze straganu.

16 września 1967
Sesja Powiatowej Rady Narodowej w Mońkach. Są władze z Białegostoku, trzeba wykorzystać ich obecność. Jako radna zabrałam głos w sprawie przyśpieszenia budowy nowej szkoły w Mońkach. Wyjaśniłam, jakie mamy tu warunki pracy na trzy zmiany. My, nauczyciele, nie możemy być zmęczeni, ale dzieci zanim przyjdą do szkoły na trzecią zmianę już są zmęczone i trudno od nich wymagać aktywności na lekcjach, uważnego przyjmowania i przyswajania podstawowych wiadomości. Stąd praca trudna i mało wydajna. Obiecano nam pomóc w dokończeniu budowy szkoły.

1 listopada 1967
Święto zmarłych. Jak co roku dzień refleksji i zadumy nad potęgą przemijania. Śpieszymy na cmentarz w Dolistowie, na groby naszych najbliższych. Spotykamy na cmentarzu dużo znajomych, którzy tak jak my przybyli z różnych regionów Polski, by zmówić paciorek na grobach naszych przodków, złożyć kwiaty i zapalić znicze.
Wracając wstąpiliśmy do naszego kościoła w stylu romańskim. Przebiegłam myślą tamte bezpowrotne lata. Tu nas przyniesiono do chrztu, tu jako dzieci braliśmy udział w procesjach, sypałam kwiatki przed monstrancją pod baldachimem. Tu przed ołtarzem przysięgaliśmy sobie wzajemną, dozgonną miłość i wierność, tu śpiewaliśmy w chórze kościelnym, stąd też na naszym ślubie czterogłosowy chór zaśpiewał uroczście "Veni creator", który oblałam rzęsistymi łzami szczęścia.
Wiele wspomnień z tamtych lat, wzruszeń miłych i mniej miłych. Odwiedziliśmy też nasze rodzinne domy, gdzie przyjmowano nas serdecznie i gościnnie. Opowiadaniom, rozmowom nie było końca, tak w jednym, jak i w drugim domu. Ale wszystko ma swój kres. Czas wracać do siebie, do Moniek.

2 czerwiec 1968
Otrzymałam dziś takie oto pismo - "Państwowa Komisja Wyborcza stwierdza, że w wyborach do rad narodowych w dniu 1-VI-68 ob. Edwarda Kisło wybrana została z listy Frontu Jedności Narodu radną Powiatowej Rady Narodowej w Mońkach". To już druga kadencja. Co robić? Trudno odmówić, więc dalej praca społeczna obok zawodowej. To trochę za dużo, jak na moje zdrowie.

28 listopada 1968
Jadę do sanatorium w Krynicy Górskiej. O brzasku dnia oglądam z okien wagonu krajobraz górski. Nad szumiącym Popradem, u stóp wspaniałej panoramy gór gęsto i szeroko rozsiadły się całe osiedla kolorowych kempingów. Górują nad nimi wspaniałe domy wczasowe różnych związków zawodowych.
Krynica skąpana w słońcu wita w bajecznie ślicznej scenerii zimowej. Wtulona w głęboką dolinę między wysokimi lesistymi zboczami gór przymilnie migoce iskierkami śnieżnych gwiazd.

27 listopada 1968
Wczoraj byłam u lekarza. Powiedział, że niewesoło z moim sercem. Trzeba leczyć się i uważać na siebie. Przepisał tylko suche kąpiele gazowe, ultradzwięki i inhalacje. Żadnych mokrych kąpieli. Konieczne są spacery i korzystanie z powietrza.

29 istopada 1968
Spacerowałam parę godzin przy niezłej pogodzie. Obserwowałam kuracjuszy. Na "deptaku" taki sobie tłumek "różny". Przechadzają się pulchniutkie paniusie, wytworne damy w towarzystwie statecznych panów, super eleganckie kobiety, wojskowi różnej rangi. Ukłony pełne uznania. Słychać na prawo i lewo: "panie pułkowniku, panie majorze, panie kapitanie" itd...
Są też i ludzie przeciętni, i drepczący małymi kroczkami zupełnie zwiędli staruszkowie obojga płci. Jedni szukają zdrowia, inni mocnych wrażeń, a innych ambicją, a może i snobizmem jest przebywanie w modnym kurorcie, bo stać ich na coroczne wyjazdy. Nikt tu się nie śpieszy. Kurują się całymi nocami, gdzieś w eleganckim "Zaciszu" czy ekskluzywnej "Hawanie". Życie jest piękne.
Łatwo można sklasyfikować kuraciuszy: 50% - to ludzie cieszący się najlepszym zdrowiem, 25% - to ludzie naprawdę potrzebujący leczenia. Co jednak cieszy, to że uzdrowisko jest dla wszystkich, nie jak dawniej dla "wysoko urodzonych" i mających pękate portfele. Jest urzędnik i sprzątaczka, dyrektor i robotnik, najmniej chłopów.
Jak ja czuję się na tym "tle"? Więcej niż dobrze. Z wyrozumiałością i pobłażaniem słucham beztroskich ploteczek o niczym. Patrzę na codzienne mocno wymalowane i pięknie wystrojone panie, na tłoczenie się ich w sklepie PKO po nowy jakiś "ciuszek", bo nie mają na siebie co włożyć itd...

cdn...
przeczytaj - cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 | cz. 4 | cz. 5 | cz. 6 | cz. 7 | cz. 8 | cz. 9 | cz. 10 | cz. 11 | cz. 12 | cz. 13
(6kB)
"Kartki z dziennika 1939 - 1989" p. Edwardy Kisło wydał w 1996 roku Nauczycielski Klub Literacki w Białymstoku
przy finansowej pomocy UMiG w Mońkach, PU-PH "MONROL", PP-H "REVMOD" oraz Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej.