Edwarda Kisło - "KARTKI Z DZIENNIKA"...

KARTKI Z DZIENNIKA...

(7kB)
Pani Edwarda Kisło urodziła się Dolistowie (obecnie gm. Jaświły).
Pracę nauczycielską rozpoczęła po wojnie w Przytulance, a potem do emerytury (1973)
pracowała w Mońkach.
Wielokrotnie nagradzana i odznaczana za działalność zawodową i społeczną.
Od połowy lat 80 jest członkiem Nauczycielskiego Klubu Literackiego
przy Zarządzie Okręgu ZNP w Białymstoku.

"Kartki z Dziennika - część 50"

(6kB)
Codzienne zapisy p. Edwardy zaczynają się 24 sierpnia 1939 r., a kończą w wigilię 1990 roku. 260 stron, miejscami bardzo szczegółowych i osobistych, zapisków spina trzy epoki klamrą wspomnień kobiety zawsze aktywnej - próbującej, wbrew wszelkim przeciwnościom, kształtować życie w sensowne formy.

13 listopada 1985 r.

Spotkanie w MPiK-u w Białymstoku z przeuroczą panią Barbarą Wachowicz. Poznaliśmy ją i zaprzyjaźniliśmy się z panią redaktor przed paroma laty w Rumunii. Wspaniała nasza Podlasianka. Ujrzawszy nas, rzuciła się z otwartymi ramionami na powitanie, uściskom nie było końca. Typowa słowiańska serdeczność. Tym przemiłym, ujmującym sposobem podbiła i zawojowała słuchaczy wypełnionej po brzegi sali. Co za polot, elokwencja, łatwość wiązania myśli w słowa, swobodne poruszanie się z aktorską wprawą przed audytorium, przed ludźmi pióra z długoletnim stażem.
Z jakim zaangażowaniem uczuciowym podkreśliła patriotyzm, bezbrzeżne miłowanie ojczyzny przez naszych wielkich Polaków, bohaterów twórczości Mickiewicza i Żeromskiego, którego chyba najwyżej ocenia. Powstańców z czasów zaborów ginących za ojczyznę, następnie partyzantów i harcerzy Szarych Szeregów rozpaczliwie, mimo że beznadziejnie walczących z hitlerowskim najeźdźcą do ostatniej kropli krwi.
Przepiękna lekcja historii, niepowtarzalna!... Czyż się nie cieszyć, że w naszym zmaterializowanym społeczeństwie, gdzie w wysokim procencie góruje kosmopolityzm i bezprzytomna pogoń za pieniądzem, znajdują się jeszcze tak bezcenne perły, jaką jest pani Wachowicz?! Tylko że znowu wątpliwość, czy te rzucone przez nią złote ziarnka miłości ojczyzny trafią na podatny grunt, czy wykiełkują i czy nie zagłuszą ich bezideowość i skłócenie dzisiejszego społeczeństwa? W każym razie pani Barbara przeszła najśmielsze oczekiwania słuchaczy. Byliśmy z mężem oczarowani taką postawą kobiety - prawdziwej Polki.

10 grudnia 1985 r.
Znów prelekcja. Sędzia mówił o sprawach spadkowych. W dyskusji słuchacze doszli do wniosku, że najlepiej nic albo mało mieć, czyli nie zabiegać o posiadanie takich czy innych dóbr, gdyż spadkobierca musi dużo płacić państwu od wszystkiego, czego się dorobił w ciągu całego życia kosztem wielu wyrzeczeń. Potem trzeba oddać lwią część na skarb państwa.
Mówiono, że tak było, jest i będzie, jednak to wszystko oburza. Kto się całe życie "obijał", pije, kradnie, straci przedwcześnie zdrowie, goły jak palec, temu i renta inwalidzka, pomaga państwo, pomaga Kościół, bo on biedny. Litują się nad nim wszyscy. I Dom Rencisty ma, i siostrę PCK. Takie były paskudne głosy w dyskusji.

23 lutego 1986 r.
Kołobrzeg. Jesteśmy w sanatorium "Kombatant", jednym z 50 domów sanatoryjno - wczasowych. O tej porze roku we wszystkich domach przeważają starsi. Jak państwo może utrzymać tylu próżniaków. Są chorzy i są zupełnie zdrowi. Jeden Kołobrzeg non - stop utrzymuje tysiące w każdym turnusie, a inne uzdrowiska?... Spacer nad morze. Bałtyk skuty lodem przez ostatnie silne mrozy. Biała, martwa, bezbrzeżna równina aż do linii horyzontu. I cisza, tak, cisza... Aż dziw, nie słyszy się tego jednostajnego szumu morza. Cisza też w powietrzu. Wiaterek ani wionie. Mącą tę ciszę tylko krzyki mew krążących nad szczelinami w lodzie. Żer jest pod lodem. Sypnęło gęstym śniegiem.
Po południu wystąpił zespół teatru z Koszalina z programem słowno - muzycznym "A kiedy będzie wiosna". Popłakaliśmy się, słuchając piosenek wojskowych, partyzanckich z czasów wojny i okupacji, przepięknie przez artystów wykonanych, przerywanych rzęsistymi oklaskami. Słuchaczom, bo wszyscy starsi wiekiem, jako żywo stanął przed oczami koszmar okupacyjnej nocy, cierpienia, okrucieństwa śmierci. Śmierci w każdej chwili i o każdej porze dnia. Ci, co zginęli, wywalczyli nam wolność.

25 lutego 1986 r.
Przy obiedzie przyjemny komunikat. Przyjeżdża do nas pedagog i psycholog w jednej osobie. Ma zaplanowane trzy spotkania tu, w "Kombatancie" na temat "Muzyka, relaks, terapia". Dziś pierwsze spotkanie. Omawiał znaczenie muzyki dla zdrowia. Głosowaliśmy przez podniesienie ręki, jaką muzykę najbardziej lubimy. Najwięcej amatorów muzyki poważnej, ludowej i współczesnej.
Posłuchaliśmy trochę każdej. Następnie przy dźwiękach muzyki gimnastyka, ćwiczenie rąk, twarzy, oczu. Przy tym dużo śmiechu, zalecanego przez prowadzącego. To naprawdę coś ciekawego i dobrego. Z przyjemnością - jak uczniowie - wykonywaliśmy pod dyktando ćwiczenia, żałując, że trwają za krótko - prosząc o jeszcze. Dziękowaliśmy instruktorowi za taką terapię i relaks.

27 lutego 1986 r.
Byliśmy w kawiarence "Morskie Oko" na koncercie estradowym. Tytuł programu "Piosenki z dawnych lat". Usłyszeliśmy arie i duety z operetek Lehara, Kalmana. Muzyka hiszpańska, węgierska, rosyjska i polska. Wiersze Gałczyńskiego i Leśmiana w pięknym wykonaniu. Na ogół przyjemna rozrywka. Nadmorską promenadą wracamy na podwieczorek.

28 lutego 1986 r.
Znów spotkanie z terapeutą z cyklu "Muzyka, terapia, relaks". Bardzo przekonywująco mówił o znaczeniu muzyki i ruchu dla zdrowia. Trochę muzyki i ćwiczenia pod kierunkiem prowadzącego. Pośmieliśmy się, podowcipkowali, poćwiczyli, na ile kogo stać. Po południu czytamy aforyzmy Brzozowskiego. Dużo mądrych myśli. Styl jednak zbyt zawiły.

6 marca 1986 r.
Dziś cały dzień w ruchu, nie było czasu na odpoczynek, by poleżeć sobie. Z rana zabiegi. Potem końcowa wizyta u lekarza. Powiedział, że zazdrości mi takiego dobrego samopoczucia, stałego zadowolenia ze wszystkiego, co się ma. Poczucia humoru. Mówił, że jeszcze lepiej wyglądam niż przed dwoma laty, kiedy tu byłam. Ja mu nawzajem od siebie komplementy, że jest wyjątkowo przemiłym lekarzem, serdecznym, życzliwym, wyrozumiałym dla nas wszystkich zgorzkniałych staruszków, którzy łatwi nie są. Tak, prześcigając się w uprzejmościach, pożegnaliśmy się, życząc sobie wszystkiego, co jest dobre, a dobre jest wszystko, jeżeli przez przetarte dobrze okulary patrzymy na otaczającą nas rzeczywistość.

cdn...
przeczytaj - cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 | cz. 4 | cz. 5 | cz. 6 | cz. 7 | cz. 8 | cz. 9 | cz. 10 | cz. 11 | cz. 12 | cz. 13 | cz. 14 | cz. 15 | cz. 16 | cz. 17 | cz. 18 | cz. 19 | cz. 20 | cz. 21 | cz. 22 | cz. 23 | cz. 24 | cz. 25 | cz. 26 | cz. 27 | cz. 28 | cz. 29 | cz. 30 | cz. 31| cz. 32 | cz. 33 | cz. 34 | cz. 35 | cz. 36 | cz. 37 | cz. 38 | cz. 39 | cz. 40 | cz. 41 | cz. 42 | cz. 43 | cz. 44 | cz. 45 | cz. 46 | cz. 47 | cz. 48 | cz. 49
(6kB)
"Kartki z dziennika 1939 - 1989" p. Edwardy Kisło wydał w 1996 roku Nauczycielski Klub Literacki w Białymstoku
przy finansowej pomocy UMiG w Mońkach, PU-PH "MONROL", PP-H "REVMOD" oraz Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej.