Edwarda Kisło - "KARTKI Z DZIENNIKA"...

KARTKI Z DZIENNIKA...

(7kB)
Pani Edwarda Kisło urodziła się Dolistowie (obecnie gm. Jaświły).
Pracę nauczycielską rozpoczęła po wojnie w Przytulance, a potem do emerytury (1973)
pracowała w Mońkach.
Wielokrotnie nagradzana i odznaczana za działalność zawodową i społeczną.
Od połowy lat 80 jest członkiem Nauczycielskiego Klubu Literackiego
przy Zarządzie Okręgu ZNP w Białymstoku.

"Kartki z Dziennika - część 38"

(6kB)
Codzienne zapisy p. Edwardy zaczynają się 24 sierpnia 1939 r., a kończą w wigilię 1990 roku. 260 stron, miejscami bardzo szczegółowych i osobistych, zapisków spina trzy epoki klamrą wspomnień kobiety zawsze aktywnej - próbującej, wbrew wszelkim przeciwnościom, kształtować życie w sensowne formy.

11 września 1983 r.

Spacerowaliśmy dziś bocznymi ulicami, obserwując domki i posesje. Wszędzie zieleń, zieleń. Pergole ze zwisającymi drobnymi kiściami winogron, pod którymi stoliczki, krzesełka, a na nich mieszkańcy domków odpoczywają sobie. To się nam podoba. Taka sielanka.
Zawędrowaliśmy oczywiście nad morze, zaopatrzywszy się uprzednio w piękne winogrona i brzoskwinie, w które obfitują stragany. Na plaży jak zwykle tłok. Jak okiem sięgnąć, mrowie dorosłych i dzieci. Cała plaża aż różowa od rozgrzanych w słońcu ciał.

12 września 1983 r.
Dziś na błotkach zmierzyłam ciśnienie. Pielęgniarka była zaskoczona :190/120. Tak wysokiego ciśnienia jeszcze nie miała. Przy takim ciśnieniu nie można być nad morzem i w słońcu. Jednak poszłam na te błotka i umazałam się jak zwykle, tylko krócej byłam.
Po obiedzie poszliśmy do polikliniki. Lekarka zmierzyła ciśnienie i to samo. Dała receptę i zaraz kupiliśmy lek "hipazin" na obniżenie ciśnienia. Kazano mi leżeć i po trzech dniach zgłosić się znów do zmierzenia. Ot i masz! Siedź, leż w pokoju, zamiast zażywać plażowania...

15 września 1983 r.
Po kilku dniach przerwy znów na błotka. Ciśnienie mi się trochę unormowało. Umazałam się i spaceruję. Szwargot różnojęzyczny. Przeważa język niemiecki i francuski. Siadają przy stoliczkach te "Murzynki" i fundują sobie różne smakołyki. A jest z czego wybierać. I znów pływanie, chlapanie się w słonym jeziorze.
Rozmawiałam z pewną Szwedką - dziennikarką po rosyjsku. Bywa tu co roku i sobie chwali. Powiedziała, że takie błotka lecznicze są tylko w Kanadzie i tutaj w Rumunii. Nawzajem smarujemy i zmywamy sobie plecy.

17 września 1983 r.
Dzień jak co dzień. Z rana błotka. Potem spacer i plaża. Zwiedziliśmy dziś małą cerkiewkę w stylu bizantyjskim. Odbywał się tam chrzest przez zanurzanie całego dziecka w wodzie. I znów rozhuśtane morze, które wyrzuca piękne muszle, skwapliwie chwytane przez wczasowiczów. Uchwyciliśmy też kilka. Przyłożywszy muszlę do ucha, słyszy się miły niepowtarzalny szum. Jutro kończą się wczasy i wracamy do siebie, do Polski.

29 września 1983 r.
Nareszcie po tylu atrakcjach odpoczywamy w domu. Czas grzybobrania, więc do lasu. Zebraliśmy sporo różnych grzybków. Trochę zamarynowałam, a większość suszy się. I tak w kółko domowa krzątanina.

2 października 1983 r.
Doroczne Święto Ziemniaka. Wielka uroczystość w tym naszym "zagłębiu ziemniaczanym", jakim jest Białostocczyzna. Centralna uroczystość u nas w Mońkach. Sesja naukowa w szkole nr 1, następnie centralne święto pod Pomnikiem Zwycięstwa i Chwały, mowy, przemowy. Orkiestra Marynarki Wojennej przygrywała nasze melodie narodowe. Część artystyczna w amfiteatrze, w parku. Tam wystąpiły zespoły ludowe ze swymi programami okolicznościowymi: Przytulanki, Kalinki, Kołowrotki. Bawiono się do późnych godzin nocnych.

12 października 1983 r.
Dziś ciekawa prelekcja w PAX - ie. Przybył ksiądz - radiesteta należący do grupy "uzdrowicieli". Mówił o znaczeniu żył wodnych w ziemi. Zdrowie nasze a nawet życie uzależnione jest od podłoża, na którym usytuowany jest dom, a nawet i w domu "Nie każde pomieszczenie służy zdrowiu. Zwłaszcza sen wymaga miejsca spokojnego".

14 października 1983 r.
I wczoraj, i dzisiaj mam dużo gości z życzeniami imieninowymi. Już jestem zmęczona. Prawdę nasz Tadek powiedział, że imieniny to najcięższy dzień w roku. Żeby to jeszcze jeden dzień, jutro też będę miała sporo przyjaciół, których podejmę z przyjemnością. Czym chata bogata. Trudno - imieniny raz w roku.

20 października 1983 r.
Boże! Jakie nieszczęście u Tadzi. Dziś w szpitalu na okulistyce usunięto jej oko. To straszne. Kilka razy była na leczeniu szpitalnym, miała różne zabiegi, wreszcie nie udało się uratować chorego oka. Stwierdzono jaskrę. Byliśmy u niej. Jest załamana psychicznie, a przy tym i fizycznie. Nic nie może jeść, spada na wadze. Nic dziwnego w jej sytuacji. A jest jeszcze młoda. Dobiega pięćdziesiątki.

30 października 1983 r.
Bieda w kraju. Sklepy puste. Żywność na kartki. Jednak ludzie sobie jakoś radzą ze wszystkim. Niekorzystna postawa wielu ludzi: pracować jak najmniej, a pobory brać jak największe. Taka maksyma nie prowadzi do polepszenia sytuacji w kraju.
Najlepiej to obrazuje piosenka przedszkolaków: "Cóż, kiedy ryby pracują na niby, żaby aby aby, a rak byle jak". Tę bylejakość wszędzie widać, a próżniactwo, a marnotrawstwo... Oj jej! Nie wiem, nie do mnie należy osąd.

cdn...
przeczytaj - cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 | cz. 4 | cz. 5 | cz. 6 | cz. 7 | cz. 8 | cz. 9 | cz. 10 | cz. 11 | cz. 12 | cz. 13 | cz. 14 | cz. 15 | cz. 16 | cz. 17 | cz. 18 | cz. 19 | cz. 20 | cz. 21 | cz. 22 | cz. 23 | cz. 24 | cz. 25 | cz. 26 | cz. 27 | cz. 28 | cz. 29 | cz. 30 | cz. 31| cz. 32 | cz. 33 | cz. 34 | cz. 35 | cz. 36 | cz. 37
(6kB)
"Kartki z dziennika 1939 - 1989" p. Edwardy Kisło wydał w 1996 roku Nauczycielski Klub Literacki w Białymstoku
przy finansowej pomocy UMiG w Mońkach, PU-PH "MONROL", PP-H "REVMOD" oraz Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej.