KARTKI Z DZIENNIKA...

(7kB)
Pani Edwarda Kisło urodziła się Dolistowie (obecnie gm. Jaświły).
Pracę nauczycielską rozpoczęła po wojnie w Przytulance, a potem do emerytury (1973)
pracowała w Mońkach.
Wielokrotnie nagradzana i odznaczana za działalność zawodową i społeczną.
Od połowy lat 80 jest członkiem Nauczycielskiego Klubu Literackiego
przy Zarządzie Okręgu ZNP w Białymstoku.

"Kartki z Dziennika - część 8"

(6kB)
Codzienne zapisy p. Edwardy zaczynają się 24 sierpnia 1939 r., a kończą w wigilię 1990 roku. 260 stron, miejscami bardzo szczegółowych i osobistych, zapisków spina trzy epoki klamrą wspomnień kobiety zawsze aktywnej - próbującej, wbrew wszelkim przeciwnościom, kształtować życie w sensowne formy.

12 grudnia 1951
Mamy zorganizowane Koło Gospodyń Wiejskich.Jestem jego przewodniczącą. Działam dość prężnie. Dużo uwagi poświęcamy urozmaiconemu żywieniu. Kupiłam książkę Gensówny pt. "Zdrowa kuchnia". Kobiety z niej korzystają. Dziś mamy pokaz pieczenia ciast, ponieważ nadchodzą święta Bożego Narodzenia. Przedtem robiłyśmy przetwory mięsne, a latem planujemy przetwory owocowe. Trochę to kłopotliwe i męczące, ale potrzebne dla dobra środowiska.

30 stycznia 1952
Karnawał. Nauczyciele z Moniek i okolicznych szkół spotykają się ze sobą nie tylko na konferencjach rejonowych. Dziś zbieramy się w Przytulance. Uwijamy się z koleżankami, by wypaść jak najlepiej.Wprawdzie to na takie towarzyskie spotkania zbieramy się ze swymi "koszyczkam ". Jakieś ciasto, coś na przekąskę, bowiem bez kieliszka też nie obejdzie sie.
Oto już daleko na drodze z Moniek błyskają światełka. Za chwilę zajeżdżają pod szkołę dwa parokonne wozy oświetlone naftowymi fanarami. Goście! Koleżanki i koledzy nauczyciele ze szół monieckich, z muzykantem. Ustawiamy na stołach nasze i przywiezione smakołyki.
Serdeczne powitania! Harmonista już gra marsza, wiec ruszamy w tany. Bawimy się. Karnawał! Wyhasawszy się, zasiadamy do stołów. Kolega Safiejko zaintonował : "Mości gospodarzu..." Podchwytujemy dalsz słowa. Rozśpiewała się nauczycielska brać, aż barak drży. Muzyczka gra, tańczymy do utraty tchu, bawimy się do późnych godzin wieczornych.

1 czerwca 1952
Dzień Dziecka. Jak co roku wielka uroczystość w szkole. Zebrała się młodzież szkolna i rodzice. Występy dzieci - wierszyki, skecze, piosenki i tańce. Przy inscenizacji nowelki "Janko Muzykant" rozpłakały się kobiety oglądające scenę śmierci skatowanego Janka. Dobrze to wypadło, jeżeli rozbudziło wrażliwość na krzywdę ludzką.

2 listopada 1952
Ponieważ zajęcia wieczorowe przy lampach nawtowych są trudne, mąż postanowił zbudować elektrownie wiatrakową dla szkoły. W czasie wakacji zrealizował swój zamiar.
Urządzenie dające światło, to umieszczona na wysokim słupie prądnica ze śmigłem, które obracając się za podmuchem wiatru, wytwarza prąd elektryczny. Jest ono instalacją przewodową doprowadzoną do poszczególnych klas. Żarówki 24 - volt. dają wielokrotnie leprze światło niż lampy naftowe. No i nie kopcą.
Ot i wielka rewelacja, nowość na wsi. Dzieci na wyścigi zapalają i gaszą, takie są ciekawe. Cieszą się. Przy takim świetle łatwiejsza i wydajniejsza jest praca wieczorowa.

24 marca 1953
Wyszłam dziś z lekcji języka polskiego w kl.VII bardzo zadowolona. Omawiałam " Redutę Ordona " Mickiewicza. Czytając, mocno uwypuklałam akcent nie tylko zdaniowy, ale bardziej uczuciowy. Zasłuchane dzieci miały łzy w oczach. Poprosiły same, by polecić im nauczyć się na pamięć. Utwór to dość obszerny, więc uzgodniłam z nimi, że owszem przygotujemy, ale tak "po kawałku".
Zaprezentujemy to w szkole przy okazji jakiejś uroczystości. Wzruszona młodzież szkolna wykazała szczyt patriotyzmu.Tym bardziej można z tym wystąpić teraz, po śmierci Stalina. Ogólne odprężenie w narodzie. Chyba mniejszy będzie ucisk, odetchniemy z ulgą i nadzieją większą wolność, z nadzieją na lepsze JUTRO!!!

25 września 1953
Jestem w klasie na lekcji. Otwarte okno. W pewnej chwili z drogi, biegnącej obok szkoły, pod okno skręca kobieta "Pani kierownikowo - mówi z płaczem - strasznie boli mnie ząb, może pani da jakieś lekarstwo. Idę kopać ziemniaki".
Nie miałam nic specjalnego, więc dałam jej aspirynę, mówiąc, że to bardzo dobry lek na ból zęba. Poleciłam jej wrócić do domu, przyjąć tabletkę, owinąć się ciepłym szalikiem i położyć się, a napewno pomoże.
Dzis znów idzie pod okno ta sama kobieta.
- "Idę podziękować, jak ręką odjął, ząb nie boli. Chyba to amerykańskie lekarstwo". Mówię, że tak. "O widzi pani: Co Ameryka, to Ameryka". Roześmiałam się po jej odejściu. Czasem pomoże sugestia.

12 listopada 1953
Członkowie Koła Gospodyń Wiejskich proszą, by przygotować z nimi jakieś przedstawienie. One, tak jak dzieci i młodzież, też chcą wysąpić na scenie jako aktorki. Trudno mi odmówić. Tylko jak tu zmieścić się w czsie? Jest nas wprawdzie pięcioro nauczycieli. Koleżanki też angażują się chętnie do pracy społecznej.
Zadość uczyniliśmy ich prośbom. Tym razem będzie komedia. "Ciocia na wydaniu". Zaczynamy od zaraz. Kobiety już przepisują role. Czyli, że obok pracy etatowej - 36 godzin tygodniowo - praca wieczorowa, uwzględniajaca potrzebę godziwej, kulturalnej rozrywki na wsi. Właśnie szkoła stała się ogniskiem tejże kultury. A nam nauczycielom satysfakcja.

22 kwietnia 1954
Nasze Mońki uzyskują prawa miejskie - dotąd była to osada. Stąd wielkie święto. Były władze białostockie, monieckie - mowy, przemowy w kinie " Sputnik" Po części oficjalnej - część artystyczna. Kto przygotował program? Jak zwykle szkoły.
Popisywała się młodzież z kilku szkół. A i nasze gospodynie z Przytulanki też wystąpiły z dobrze opracowaną komedią " Ciocia na wydaniu ". Brawa, brawa Gratulacje. Słowem uroczystość udana.

25 maja 1954
Nareszcie mąż kupił motor, więc koniec z chodzeniem pieszo do Moniek. Jeździmy we dwoje. Tak się cieszę...
Niedziela. Dzień wolny od pracy. Wspaniała pogoda majowa. Ciepło, słonecznie, więc jedziemy motorem aż do Osowca, posłuchać koncertu słowików w zaroślach nad Biebrzą. Coś wspaniałego! Cała przyroda tchnie intensywnym życiem. Okryte świeżą zielenią nadrzeczne krzewy. W nich szczebiot i świergot przeróżnego ptactwa. Ruch przy gniazdach, już kwilą w nich pisklęta, chcą jeść, więc polowanie na nadwodne ważki, komary, muszki.
Zaś w szuwarach i pachnących tatarakach cicho kumkają żabki. Też przemiła muzyka w swoim rodzaju. A w tym całym koncercie prym wiodą właśnie słowiki. Ach słowiki ! Kto się oprze ich urokowi. Coś wspaniałego, przecudny odpoczynek, ogromna przyjemność - sam na sam z przyrodą.
Postanowiliśmy częściej odrywać się od nadmiaru zajęć i wyskakiwać na zasłużoną i przemiłą rozrywkę. Chyba nam się też coś od życia należy. Trzeba tylko wygospodarować trochę wolnego czasu. Zobaczymy, czy i na ile nam się to uda.

26 września 1954
Niedziela - wieczór. Wróciliśmy z Warszawy pod wrażeniem opery " Straszny dwór " Moniuszki. Ach ! Moniuszko ! - wielki kompozytor, a taki nasz, taki polski. A artyści ! Arię Skoruby śpiewał sam Bernard Ładysz.
Dość często wyjeżdzamy do Warszawy do teatru czy opery. Mamy tam znajomych, którzy na umówioną sobotę starają się wcześniej o bilety wstępu, więc po lekcjach pręciutko do pociągu. Zabieramy ze sobą 7 - letnią córkę Ninkę, gdyż u przyjacjół Kulickich jest jej rówieśniczka. Po spektaklu przy kolacji nie kończące się wspomnienia wspólnych przeżyć II wojny światowej, zwłaszcza w niewoli niemieckiej.

1 maja 1955
Nasza szkoła bierze udział w manifestacji 1 - majowej - Święto Pracy w Mońkach. W pochodzie idą uczniowie z chorągiewkami i nauczyciele wszystkich szkół rejonu monieckiego.
Pozdrawiają nasze władze na trybunie. Orkiestra przygrywa do marszu. Rozlega się wesoło - "Maj się do nas uśmiecha, słońce sieje złoty blask. Wietrze majowy nasze pozdrowienia zanieś do wsi i miast ".

cdn...
przeczytaj - cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 | cz. 4 | cz. 5 | cz. 6 | cz. 7
(6kB)
"Kartki z dziennika 1939 - 1989" p. Edwardy Kisło wydał w 1996 roku Nauczycielski Klub Literacki w Białymstoku
przy finansowej pomocy UMiG w Mońkach, PU-PH "MONROL", PP-H "REVMOD" oraz Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej.