Jadwiga Solińska - "SYBIRACZKA"
fot. Jacek Kuć

Jadwiga Solińska

urodziła się 1 stycznia 1929 roku w Wąsoszu Grajewskim. Tam też mieszka.
Od 12 kwietnia 1940 roku do 19 lutego 1946 przebywała z mamą, babcią i siostrą na zesłaniu w ZSRR; w Kazachstanie, w rejonie Pawłodaru nad Irtyszem. Tam w 1943 roku zmarła jej babcia. Ojciec ukrywał się podczas wojny przed NKWD.
Jest autorką wierszy i przekazów prozatorskich, zajmuje się plastyką obrzędową, występuje jako gawędziarka. Od 1988 roku należy do Stowarzyszenia Twórców Ludowych.

ZAPRASZAM CODZIENNIE NA NOWĄ CZĘŚĆ WSPOMNIEŃ JADWIGI SOLIŃSKIEJ...

"Sybiraczka" ukazuje siłę człowieka, walczącego o swą godność i przeżycie.
Jadwiga Solińska nie poddała się wówczas zniewoleniu,
obecnie zaś poprzez słowo literackie upamiętnia tamte chwile grozy.

CZĘŚĆ 23.
Bez zameldowania nie było mowy o żadnej pracy ani mieszkaniu. Naczelnik sprawdził dokumenty, przeczytał podanie i dużymi czerwonymi literami napisał w rogu podania: że w ciągu dwudziestu czterech godzin mamy opuścić miasto Pawłodar.
Dlaczego? - zapytała nieśmiało mama - przecież obecnie osoby polskiego pochodzenia mają prawo zmienić miejsce zamieszkania.
Dlatego - odpowiedział naczelnik - że nie posiadacie zaświadczenia z miejsca pracy. To pachnie przestępstwem.
Załamana mama poszła do Związku Patriotów Polskich i oto co doradzono. Od nowego roku będą przyjmować pracowników do budowy fabryki sproszkowanego mleka. Każdy, kto zgłosi się do pracy, zostanie zameldowany. Mama zdecydowała się na tę pracę, ale trzeba było jeszcze kilka dni poczekać i naprzykrzać się pani Pastuszkowej.
Był już rok 1944. Do biura budowy poszłam z mamą, może i ja zostanę zatrudniona? Może wtedy dostaniemy mieszkanie? Urzędniczka przyjęła podania i powiedziała, że mama zostanie przyjęta do pracy już od jutra. Będziemy również zameldowane, ale o żadnym mieszkaniu nie ma mowy. Mieszkanie trzeba wynająć.
Poszłyśmy szukać mieszkania. W niektórych domach nie chciano w ogóle z nami rozmawiać, w innych nie wpuszczano do środka, w następnych odmawiano; za pieniądze absolutnie nikt nie chciał przyjąć, jedynie za opał.
Zaproponowano mieszkanie wspólne z gospodarzami, za opał. Miałyśmy mieszkać u Kazachów przy ulicy Stepowej. Rodzina mała, tylko matka z synem nieco starszym ode mnie, ojciec na wojnie. Opał trzeba dostarczyć, zanim się zamieszka w domu. Poinformowano nas, że gdzieś w końcu miasta można kupić prywatnie drzewo opałowe.
Poszłyśmy tam. Za drzewo chciano dużo pieniędzy, mama tyle nie miała, targowała się, ale nie chciano opuścić ani kopiejki. Wróciłyśmy do pani Pastuszkowej. Mama wyciągnęła swoją ulubioną czarną wizytową suknię, obejrzała czy myszy albo mole jej nie pocięły.
Powiedziała - jutro sprzedam ją na bazarze, będzie opał, jeszcze zostanie na żywność.
Szkoda mi jej, bo jakbym umarła, to w czym mnie pochowają, w sukience z worka?
Mamo, nie mów o śmierci - zawołałam - musimy żyć i powrócić do swojego kraju.
Rano poszłyśmy na bazar sprzedawać suknię. Bazar, to duży, kwadratowy plac w środku miasta, ogrodzony drewnianym płotem. Można tam wszystko sprzedać i kupić. Dookoła płotu stały drewniane stragany.
Rosyjskie gospodynie głośno zapraszały do kupna kiszonej kapusty, rażanki (gotowane zsiadłe mleko), ajranu (odwirowane, roztrzepane zsiadłe mleko), blinów (placki cieniutkie, smażone na suchej patelni), żaronych siemiczek (prażone pestki słonecznika) oraz mąki razówki (miara do mąki to szklanka). Następnie różne starocie z odzieży, obuwia i galanterii. W cieplejsze dni sprzedawano ziemniaki.
Mama szybko i dobrze sprzedała suknię. Poszłyśmy znowu do pani Pastuszkowej, by ugotować zupę i pożywić się, bo czekała nas wyprawa po drzewo. Dziwne! Sprzedano nam drzewo nieco taniej jak wczoraj. A do tego zaproponowano przewóz na miejsce. Załadowano na sanie kilkanaście dosyć dużych szczap. Zaprzężono konia i wieziono drzewo i nas pod wskazany adres.
Dosyć daleko było jeszcze do domu, raptem sanie się wywróciły, wypadły szczapy, a my razem z nimi. Zanim się podniosłyśmy sanie odjechały. Co robić? Trzeba drzewo nosić do domu. Wzięła mama kilka szczap i ja, niesiemy. Kiedy wróciłyśmy po resztę prawie połowę diabli na ogonie ponieśli...
cdn...

"Sybiraczka" - cz. 1 | "Sybiraczka" - cz. 2 | "Sybiraczka" - cz. 3 | "Sybiraczka" - cz. 4 | "Sybiraczka" - cz. 5 | "Sybiraczka" - cz. 6 | "Sybiraczka" - cz. 7 | "Sybiraczka" - cz. 8 | "Sybiraczka" - cz. 9 | "Sybiraczka" - cz. 10 | "Sybiraczka" - cz. 11 | "Sybiraczka" - cz. 12 | "Sybiraczka" - cz. 13 | "Sybiraczka" - cz. 14 | "Sybiraczka" - cz. 15 | "Sybiraczka" - cz. 16 | "Sybiraczka" - cz. 17 | "Sybiraczka" - cz. 18 | "Sybiraczka" - cz. 19 | "Sybiraczka" - cz. 20 | "Sybiraczka" - cz. 21 | "Sybiraczka" - cz. 21
przeczytaj też - Edwarda Kisło - "Kartki z dziennika"